top of page
  • Zdjęcie autoraAzjatycki

„Jedz, módl się i kochaj – byle szybko, bo znika...”.


Ulubiona destynacja śmietanki Beverly Hills i elit z Notting Hill. Tu co roku przyjeżdżają opalić swoje wysportowane ciała państwo Bekhamowie.

Co jakiś czas zza oceanu zagląda na wyspę bogów, nie kto inny jak ta co się modli, je i kocha czyli Julia Roberts. Skoro Bali ma taką klientelę, to nie do końca dziwią kosmiczne ceny z broszurek reklamowych wyspy. Czytam - godzina masażu 500$ (Prana). Doba hotelowa, jeszcze lepiej - 8000$ (hotel Bulgari).

No dobrze. O tym, że Bali jest enklawą krezusów, wiemy dobrze za sprawą kolorowych pism. Zakładając, że nie jesteś Julią Roberts (jak jesteś to poproszę Julio o "like i share" ) możesz sobie pomyśleć, że to miejsce nie jest do końca dla Ciebie. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wydaje 8000$ za nocleg. Czy w takim razie jest sens o wyjeździe na Bali marzyć? Moja odpowiedź jest jednoznaczna. Nie! Nie warto. Marzeń się nie kolekcjonuje. Kolekcjonuje się wspomnienia. O Bali nie warto marzyć. Na Bali warto jechać. I to szybko, bo znika. Znika? O tym za chwilę. Najpierw jednak powiem Wam co jest tak niesamowitego w tym miejscu.


Bali - wyspa - dzieło sztuki, kwiaty, kadzidła, uśmiechnięci ludzie i przepiękna przyroda...


...kulturalna stolica Indonezji. Ostatnia ostoja hinduizmu zmieszanego ze starowiarą w duchy morza i wulkanów. Światowa stolica spa, jogi, medytacji oraz szeroko pojętego luksusu. Nie zawiodą się również Ci, którzy przyjechali tu z misją zdobycia partnerki. Bali bowiem, zamieszkują wyjątkowo urodziwe niewiasty (nic dziwnego, że wyspa jest jedną ze światowych stolic sex-turystyki).

Dla kogo Bali: Klasa biznes – jeżeli jadasz na śniadanie „ośmiorniczki” i popijasz je winkiem za parę klocków, lubisz luksus i te momenty, gdy Cie podziwiają, a jakimś cudem nie byłeś jeszcze na Bali – uwierz mi, to miejsce skrojone wprost dla Ciebie. Jest tylko kilka takich miejsc na świecie. Bali jest mekką ludzi „których stać”. Jedź!


Klasa pierwsza – jeżeli twoje miesięczna pensja mieści się w przedziale: od „trochę poniżej średniej krajowej” do paręnastu "patyków”, możesz nazwać się szczęśliwcem. Większości ludzi na świecie na taką podróż po prostu nie stać, a Ciebie zdecydowanie tak. Teraz uwaga. Wielokrotnie organizowałem dwa tygodnie na Bali na pełnym wypasie. W kosztach klimatyzowany japoński SUV z szoferem, motorówka odrzutowa i nurkowanie z żółwiami morskimi. Co więcej, w cenie były bilety wstępu, śniadania, SPA i podróż po czterech innych wyspach Indonezji. Cena oscylująca w granicach 1000$. Niemożliwe? Gdy zna się dobrze wyspę, nocleg w luksusowym hotelu z masażem, basenem, spa i widokiem na wulkan można znaleźć w cenie nie wyższej, niż cena kwatery prywatnej w Chorwacji. Ceny wyżywienia w dobrej restauracji, poza turystycznymi mekkami jak Kuta, to kwoty rzędu kilkunastu do trzydziestu złotych, a transport... no cóż, tutaj trzeba mieć przyjaciół, bo publiczny nie istnieje, a prywatny zabija cenowo.

Ja mam Ketuta (Serio. Tak ma właśnie na imię).


Klasa ekonomiczna – UWAGA! Da się. Sam zrobiłem to raz, lat parę temu. Chciałem udowodnić, że się da „na Bali budżetem”. Tak więc, można „jeść z bagażnika”, spać w hostelu/dormitorium i może być względnie tanio. Ile mi wyszło nie będę się chwalił, bo to nie zawody, ale ja na Bali byłem wiele razy i mogłem sobie na taką fanaberię pozwolić. Jeżeli jest to twój pierwszy raz - Nie rób tego! W moim odczuciu nie warto.

Za sam przelot samolotem zapłacimy około 3000zł (raz udało mi się upolować lot za 2300zł). Nie oszukujmy się. 3 kawałki to dla większości Polaków nie kieszonkowe. Jeżeli już decydujemy się wydać tyle pieniędzy na podróż do światowej mekki luksusu, to rzeczą co najmniej niemądrą byłoby oszczędzać na przepysznej balijskiej kuchni, białych plażach do których trzeba dojechać ( i dopłynąć ) czy w końcu na zabiegach odmładzających (nie wspominając o całym tym pięknie kulturalnym i dzikiej przyrodzie). Dlatego uważam, że jeżeli Cie nie stać teraz, to warto pooszczędzać troszeczkę dłużej ewentualnie wziąć kredyt i zasmakować słodkiego Bali w pełni.

Na sam koniec pozwólcie, że wyjaśnię dlaczego taki tytuł i dlaczego warto jechać właśnie teraz. Składa się na to kilka kwestii:

1) W dużej większości my Polacy, przegapiliśmy moment, gdy sarong wiązany w pasie był jedynym okryciem wierzchnim Balijek. Teraz możemy podziwiać to tylko na płótnach obrazów i starych fotografiach. 2) Na Bali panuje hinduizm, jednakże wyspa leży w Indonezji - najliczniej zamieszkałym przez muzułmanów kraju świata. Toteż islamizacja hinduistycznej wyspy postępuje, a naturystyczna chęć łączenia się z przyrodą spychana jest na dalekie peryferie niedostępne turystom.

3) Autentyka wyspy powoli zanika, ustępując czemuś na miarę naszej „słowiańskości” a'la „koko koko euro spoko”. Coraz częściej widzimy Balijczyków, którzy noszą się tak samo jak my, a tradycyjne stroje zakładają od święta.


4) Bali staje się również "Londynem" dla Jawajczyków, którzy jadą na wyspę po "łatwy" pieniądz. Zjeżdżając w dziesiątkę, taka rodzina importuje swoje przyzwyczajenia, wierzenia (islam) i zachowania, tak przecież obce tym panującym na Bali. Proszę mnie nie osądzać o złorzeczenie, ale trzeźwym okiem oceniam sytuację, rozmawiam z tubylcami czy ekspatami od dziesiątek lat tam mieszkającymi. Za niedługo, wszystko to co autentyczne na wyspie po prostu zniknie, a zostaną hotele a'la Bulgari z meczetem naprzeciwko. Cztero- milionowe Bali nie ma szans ze sto czterdziestoma milionami Jawajczyków.


Żeby nie popadać w nihilizm egzystencjalny, jest też druga strona medalu. 5) Loty międzykontynentalne jeszcze nigdy nie były tak tanie, jak teraz. Była do wyboru cena aktualnej klasy biznes albo statek towarowy/ jachto-stop. Średnia półka nie była osiągalna. 6) Pomimo tego, że w Polsce panuje drożyzna, a tendencja narzekania nie zmienia się z upływem czasu, spójrzmy prawdzie w oczy - Polacy mają zdecydowanie więcej pieniędzy niż powiedzmy 15 lat temu. To co kiedyś było nieosiągalne, teraz staje się możliwe. Staliśmy się jednym z najbogatszych państw świata (zajmujemy nr 24 na 195 krajów). 7) Poza tym, świat się kurczy, a my coraz mniej obawiamy się dalekich podróży.


8) Są jeszcze autentyczne miejsca na „Wyspie Bogów”, gdzie ludzie nie potrzebują dolarów, żeby się do nas uśmiechnąć ( o całej reszcie tubylców zepsutych przez "zielone" poczytacie tutaj: "Nabijanie_w_butelkę" ). 9) Wraz z napływem pieniądza większość groźnych chorób z Bali zniknęła jak za sprawą magicznej różdżki.

10) W niektórych miejscach Balijczycy ciągle dbają o to by kultywować swoje przepstrokate święta. Podczas swoich wieloletnich wojaży na Bali udało mi się brać udział w żółtym Kuninganie, święcie święcenia metalu (święci się samochody, motory i wszystko co ma silnik), czy święcie ciszy gdy wszyscy milkną (wliczając turystów - zakaz pracy i podróży). Ciągle jeszcze możemy podziwiać sceny, w których kobiety niosą na głowach wota w wielkich koszach wzdłuż głównych ulic. Zresztą popatrzcie sami. Specjalnie dla Państwa- Galungan. Bali Północne.


Tańczył kecak, medytował, fotografował i opowiadał o balijskim Galunganie: Pawel Azjatycki

P.S. Informacje praktyczne o Bali >>tutaj<<

W 2019 wybieramy się na Bali, Komodo oraz 6 jeszcze innych wysp Indonezji. Szczegóły znajdziesz >>tutaj<<

Dołącz do naszego facebookowego wydarzenia by być na bieżąco "Bali Gili Komodo oraz 5 jeszcze innych wysp Indonezji Jesień2019" >>tutaj<<

Na sam koniec zadaj sobie pytanie. Co jeszcze powstrzymuje mnie przed lotem? Jeśli jesteś zainteresowany podróżowaniem z nami koniecznie kliknij w zakładkę kontakt lub pisz bezpośrednio na info@azjatyckitrip.com

bottom of page