top of page
Zdjęcie autoraAzjatycki

Wyrok - Skazany na Rok.


Przegapiłeś poprzedni post? Kliknij tutaj


Omszałe schody prowadzące do mistycznego Borobudur.

[...]Pan celnik uśmiechnął się półgębkiem, spojrzał uważnie w paszport, następnie w oczy, po czym ponownie w paszport. Unosząc wzrok wyartykułował...

- Oh ya… Apa? Oh, Tidak masalah. Selamat datang di Indonesia ya?!

- Yaaaa? - odpowiedziałem niepewnie, nie wiedząc dokładnie o czym właśnie mówimy. Mniemając tylko co znaczy „ya” i przede wszystkim na co się zgadzam*

- Ya ya – spuentował, po czym ze sznurem zębów rozwieszonym szeroko między uszami, przepchnął mnie delikatnie przez przejście graniczne.Po drugiej stronie nie czyhały na mnie oddziały indonezyjskiego GROMu, zamachowcy obwieszeni laskami dynamitu, smutni panowie w szarych płaszczach, ani nawet pączkojady czy kawopijcy Surabaya Police Departament. Czekała wilgoć nocy osnuta zapachem goździków i czosnku, nad głową latały nietoperze wielkości Boeinga (którym właśnie przyleciałem ja), a dalsze skrzypce grał zespół cykaderos de krzakos świdrując swą monotonią ciało do szpiku kości. Było cudownie. Tak zupełnie inaczej niż pokazują to foldery biur podróży. Słodko, backpackersko, zupełnie nieturystycznie i dziko, dziko, dziko... nawet w 6 milionowym megalopolis, było ciągle dziko.

Pod lotnisko podjechał mój szofer. Przedstawił się jako Pak Dwi – śmieszny, niski ogorzały gość z rozdwojonym kciukiem (w zasadzie z dwoma kciukami u swej prawicy – taka mała mutacja zmieniająca go jak się później okazało w mistrza kierownicy), który to zapowiedział, że mamy przed sobą 90 km drogi, czyli jakieś 3 godziny (w Europie macie państwo zegarki, w Indoraju mamy czas).

Zewsząd otoczony nocną panoramą rozwijającego się świata drugiego lub jak ktoś chce, całkiem dobrze już funkcjonującego trzeciego świata. Tego gdzie ludzie szanują dawno zapomniane wartości jak; honor, wiarę, przekonania i swój czas raz tylko przecież dany. Pieniądz jest tematem pobocznym. Gdy jest – jest dobrze. Gdy nie ma... Tidak masalah. Wiedziałem, że będzie słodko... Tak właśnie rozpoczęła się moja jawajska przygoda, która miała trwać 6 miesięcy (mój kontrakt opiewał na taki okres). Nikt nie spodziewał się, że trwać będzie tak długo (kontrakt na własną prośbę przedłużyłem o kolejne 6). Lecz nawet wtedy nie spodziewałem się, że przygoda będzie trwała do dziś... Pewnie się Państwo zastanawiają czym tak oczarowała mnie Indonezja? Tylko posłuchajcie... [C.D.N]

----------------------------------------------------------------------------------

* W głowie biły mi się dwie wersje:„O tak, Chce pan iść do więzienia, czy może od razu kara śmierci? To jest Indonezja, tak?”Versus wersja: „O tak, nie ma sprawy. Witamy w Indoraju, co nie?” -----------------------------------------------------------------------------------

Masz "fejsa"? Poleć Azjatyckiego znajomym. Sharing is caring.

Comments


bottom of page